„Jeszcze nie czuję tych Świąt”. Wiecie ile razy
słyszałam to zdanie przez ostatnie tygodnie? Dziesiątki. Sama też nieraz tak
pomyślałam. Piszę bez bicia. A wiem, że zdanie jest wręcz haniebne, jak na tą
porę roku. Sezon świąteczny w pełni, a ja wyskakuję z jakąś herezją. Mało tego,
wczoraj skończyły się zajęcia na uczelni, a ja nie chciałam z niej wychodzić. No,
czysty Grinch! Trzeba przyznać, że pogoda typowa dla połowy listopada raczej
nie sprzyja atmosferze Świąt, ale przecież z każdej strony jesteśmy otoczeni
reklamami, hasłami i melodiami każącymi nam czuć się i zachowywać jak irlandzkie
krasnale. To o co właściwie nam, heretykom, chodzi? No może właśnie o to.
„O! W Galerii powiesili światełka. Idą Święta!” - to słyszałam w listopadzie. W jego
pierwszej połowie. Ciocia ekonomia i jej mały pomocnik marketing czuwają nad
tym, żebyśmy do dwóch grudniowych dni przygotowywali się przez prawie dwa
miesiące, dzielnie wspomagając branżę handlową. Nad wszystkim czuwa wujek
konsumpcjonizm, niepozwalający pomyśleć nam, że może nie potrzebujemy
dwunastego kompletu lampek. A my posłusznie, jak zgrane stado Minionków,
lawirujemy między sobą, od czasu do czasu pomrukując, bo 10 minut w kolejce do
kasy to poważna próba nawet dla stalowych nerwów. Sprawny, niezawodny
mechanizm.
To oczywiście nie jest jedyna przyczyna, poza
tym , jako największa wyznawczyni indywidualizmu, nie będę generalizować i
szukać uniwersalnego wytłumaczenia dla braku świątecznego entuzjazmu, jednak
może hasła wciskane nam niczym mantra,
zamiast tworzyć magię, trochę ją niszczą?
Spróbuj spojrzeć na to z boku. Nie znam nikogo,
kto nie chciałby mieć Świąt. Wszyscy chcą, bo większość z nas naprawdę ich
potrzebuje. Niezależnie od tego, czy znaczą odpoczynek czy maraton rodzinnych
spotkań i zawodów w jedzeniu (na ilość, nie na czas). Potrzebujemy tych dwóch
dni. Tylko, że to trzeba na spokojnie. Ja całkiem lubię to przedświąteczne
bieganie, ale raz. Jak już jestem w domu i trzeba migiem jechać po rybę, bo
dopiero przywieźli, a nie trzy razy w każdą stronę, przez całą galerię. Wierzcie
mi, że ze spokojnym oddechem i wyrównanym pulsem łatwiej odnaleźć się w
grudniowym klimacie. Wykorzystać Boże Narodzenie w pełni i nie powiedzieć: „Święta,
Święta i po Świętach” (nigdy nie lubiłam tego powiedzenia – mało jest zwrotów
tak ponurych, jak ten). Zamiast tego, może warto by wspomnieć, jak udane były.
Takie przedświąteczne imprezy, które dawno temu
były jeszcze trendem, a teraz zdają się być tradycją, to całkiem niezły
początek. To chyba jest czynnik, który może zacząć tworzyć atmosferę, prawda? Ze
śniegiem za oknem czy bez J
PS. Droga Mamo! Ten post jest dla Ciebie! Za
organizowanie najlepszych imprez i tworzenie atmosfery nie tylko w grudniu.
Twoje pyskate dziecko :D
No comments:
Post a Comment