Wraz
ze zmianami temperatury, zmieniają się potrzeby skóry. I choć należę do
kosmetycznych ignorantów, to wiem, że od takich prawd nie ucieknę. Wierzcie mi,
jeśli chodzi o teorię dbania o skórę, jestem naprawdę do niczego. Nauczyłam się
za to obserwacji – zwracania uwagę na to, co aktualnie dzieje się z moją skórą,
czy mnie to cieszy czy nie i jak to ewentualnie naprawić. Stworzyłam sobie
własny system – przykładowo, zamiast pamiętać o różnych kremach do twarzy kilka
razy dziennie, sięgam po jeden sprawdzony, kiedy tylko czuję, że skóra jest
trochę ściągnięta. Mam wtedy poczucie, że ciało dostaje to, czego rzeczywiście
potrzebuje, a nie jest smarowane dla samego smarowania. Idąc dalej tym torem,
przebrałam też dość kategorycznie kosmetyki, których używałam. Mało to chwalebne, ale potrzebowałam trochę
czasu, żeby zrozumieć, że skoro kosmetyk jest i ma nawet konkretne przeznaczenie,
a ja go posiadam, wcale nie oznacza, że powinnam go używać. Tak udało mi się znaleźć
kilka produktów naprawdę dobroczynnych dla mojej skóry, a dzisiaj chcę Wam
przedstawić trzy z tych, którymi ją ratuję, kiedy jesienne przesilenie bardzo
stara się jej dokopać.
The needs of our skins change, as the temperatures outside
decrease. As much as I would like to remain such a cosmetics ignorant as I am
now, I cannot get away from this kind of truths. Trust me, I really suck when
it comes to the theory of beauty routines. However, I learnt to observe. I mean
paying attention to what goes on with my skin, whether I like it or not and,
eventually, how to fix it. I worked out my own system; instead of using a few
kinds of face creams three times a day, I found one that really works for me and
I use it when I feel my skin gets dry or pinched. Then I feel the skincare I provide
my body with is what my skin really needs instead of putting creams and balms
just for putting itself. Eventually, I categorically dealt with the tons of
cosmetics I used. I know I should feel ashamed typing this sentence, however, it
took some time to make me understand that the fact I posses some skincare
product and it even has a concrete dedication doesn’t mean I need to/should use
it. Living with this thought in mind, I managed to select some products that I find
really beneficial for my skin and today I’d love to introduce you three of
those that I use to rescue my body when autumn solstice really tries to kick my
ass; sugar crystal peeling with cupuacu
butter from Ziaja, Swederm Hud Salva intensive moisturizing cream for all the
skin irritations and regenerating hand and nails serum from Tołpa.
Jestem
wielką fanką Ziaji, szczególnie balsamów do ciała (ceramidowe mleczko jest
rewelacyjne, do tego pięknie pachnie) i serii z liśćmi manuka (ten żel do
twarzy!). Jedyne, z czego zrezygnowałam, to krem do rąk, którego używałam chyba
od zawsze, aż zaczął potwornie wysuszać mi dłonie. Reszta była bez zarzutu.
Peelingu
cukrowego pierwszy raz użyłam po saunie – zapomniałam balsamu, a moja mama
podsunęła mi go mówiąc, że po tym nie potrzebuję już żadnego mleczka. Mocno sceptyczna
poszłam pod prysznic, no bo jak to tak, że najpierw go użyję, potem wszystko
spłuczę, a skóra będzie jak po balsamie? Ku mojemu zaskoczeniu, da się.
Pierwsza
rzecz, jaka mnie uderzyła to zapach. Jest mocno czekoladowy, do tego stopnia,
że człowiek robi się głodny. Mnie zwala z nóg, ale osobom, które wolą, żeby
kosmetyk pachniał neutralnie, może nie odpowiadać. Drobiny cukru są dość grube,
dlatego przy stosowaniu wyraźnie czułam tarcie i przyśpieszenie krążenia. Skóra
rozgrzała się i nabrała koloru, a po spłukaniu i wytarciu było znacznie lepiej,
niż po balsamie. Mieszanka cukrów i łupin orzechów złuszcza naskórek, oleje
uelastyczniają, a masła karite i cupuacu zostawiają na skórze nawilżającą
warstwę, która utrzymuje się jeszcze długo po prysznicu. Ja używam go co kilka
dni, przynajmniej raz w tygodniu.
Cena:
ok. 14zł
2. Swederm, krem nawilżający Hud Salva Sensitive, 100 ml
Zacznijmy
od tego, że nazywam go krwią jednorożca (każdy, kto czytał Harry’ego Pottera
zrozumie). Krem ma srebrny kolor, gęstą, nieco ciągnącą konsystencję i mocno
neutralny zapach. Jest też bardzo wydajny – do smarowania rąk wystarcza
znacznie mniejsza ilość, niż innego kosmetyku tego samego rodzaju.
Producent
opisał go jako silnie nawilżającą maść dla każdego rodzaju skóry, do stosowania
na całe ciało. Ja, oprócz tego, że najczęściej używam go jako kremu do rąk,
stosuję go też na wszelkie podrażnienia, przesuszoną skórę czy jako warstwę
ochronną na twarz przed wyjściem na mróz. Sprawdza się też jako krem do stóp i
na suche łokcie. Jest bardzo delikatny, hipoalergiczny i odpowiedni dla dzieci.
Jest jak najlepsze lekarstwo dla skóry, szczególnie, kiedy temperatury spadają.
Ja kupuję kosmetyki Swederm w salonie kosmetycznym, ale są też dostępne w
aptekach.
Cena:
ok. 35 zł
We wrześniu, w konkursie na wymyślenie hasła, wygrałam zestaw kosmetyków Tołpa. Do tamtej pory wiele o nich słyszałam – że naturalne, delikatne, hipoalergiczne – ale byłam zadowolona z tych, których używałam, więc nie czułam potrzeby testowania, a tym bardziej uzupełniania szafki o jakikolwiek z tych czy innych produktów. Dopiero, kiedy kurier dostarczył mi paczkę, zaczęłam używać próbek, żeby po jakimś czasie okazało się, że właśnie to serum najbardziej wyróżnia się na tle innych kosmetyków. Ma spełniać 5 funkcji: nawilżać, ujędrniać, wygładzać, regenerować i odnawiać. Ja, po kilku tygodniach używania, mogę stwierdzić, że na pewno wygładza. To, co zwróciło moją uwagę to naprawdę lekka konsystencja, to, że krem szybko się wchłania i pozostawia dłonie przyjemnie nawilżone, a dodatkowo, w skład wchodzą między innymi nasiona drzewa Tara, algi, olej migdałowy i ekstrakt z mandarynki, co zapewnia oryginalny, jednak ciągle bardzo delikatny zapach. Filozofia marki opiera się na założeniu, że pozytywny efekt przemyślanej pielęgnacji, to suma małych, codziennych czynności, a to serum zdecydowanie się w nią wpisuje – dłonie naprawdę stają się delikatniejsze.
Cena: ok. 18 zł
żadnego z tej świętej trójcy jeszcze nie testowałam
ReplyDeleteznam tylko Ziajkę :)
muszę się bardziej przyjrzeć tym dwóm nowinkom:)
Szczerze polecam, u mnie to już naprawdę niezbędniki :)
Delete