Strony

Saturday, February 28, 2015

Take all your favourite pieces



As I wrote earlier, today at last comes an outfit post. When packing up for our trip (first way I had a carry-on only) I regarded one thing - we planned lot of walking, so there's no way to take any uncomfortable garments. In my case, the coziest ones quickly become favourite ones, so my packing list included beloved clothes only - black coat I adore, boots that never give me any blisters, one dress, a bag that's not too small for anything, plus something 'unobvious'. Recently, all kinds of the hats are my little obsession (my absolute favourite is beige beanie with a black veil), so black turban I bought online was the 'unobvious'. Add my best winter purchase - purple 'little mole' (look at its texture and you'll understand the nickname) - and it's done.
And this is how I hadn't even once thought that something feels inconvenient to me while wandering the streets of London. Compose all your favourite pieces - it's unfailing, I guarantee!

Jak zapowiedziałam, teraz, dla odmiany, pora na post z outfitem.  Pakując się (w pierwszą stronę jedynie w bagaż podręczny) miałam na uwadze jedną rzecz - zaplanowałyśmy sporo chodzenia po mieście, więc najważniejsze były wygodne rzeczy. W moim przypadku często te najwygodniejsze szybko stają się ulubionymi, więc koniec końców moja torba była wypełnionymi niezbędnikami, które noszę z przyjemnością - ulubiony płaszcz, najwygodniejsze, płaskie buty, które nigdy nie były przyczyną choćby jednego pęcherza, jedna sukienka, pojemna torba, plus coś 'nieoczywistego'. Biorąc pod uwagę, że ostatnio uwielbiam wszelkie nakrycia głowy (zdecydowanie moim ulubionym jest beżowe beanie z czarną woalką), tutaj nieoczywistym był turban. Plus mój ulubiony zimowy nabytek - fioletowy 'krecik' (zwróćcie uwagę na jego fakturę i zrozumiecie skąd ta nazwa). 
Tak właśnie biegając od jednego go drugiego muzeum ani razu nie pomyślałam, że cokolwiek w stroju sprawia mi dyskomfort - zestaw z samych ulubionych rzeczy jest niezawodny, gwarantuję!












TAILORED Coat
GINO ROSSI Bag
MOHITO Top
H&M Dress
LASOCKI Boots
Allegro. pl Turban

Thursday, February 26, 2015

Streets of London - Day 2


Good afternoon! I hope you all are having time as good as I'm having in this moment. There's no better thing that coming back home when being aware that what awaits you is a chores-free afternoon and there's no need to prepare anything for the next day. 
I've told you we've taken hundreds of pictures in London and I've already managed to select and get them ready to be posted. I decided to publish something every two days so here's next article. 
We started our second they in England with a visit at the Natural History Museum. We had that funny resolution to leave and start exploring the city every day around 9 am - our earliest time of leaving was a bit after 11 am I suppose. When we reached South Kensington and found Cromwell Road what waited for us was a kilometer long (I don't think I'm significantly exaggerating) queue in front of the entrance - it was Saturday, plus Valentine's Day. Luckily, half an hour later we entered 'the world of natural treasures'. I have to admit that places gives an amazing impression - the rich ceiling, stained glass-works around and giant dinosaur skeleton in the hall was just a beginning. Every room we entered was a huge surprise and a massive shot of knowledge. It was a marvelous visit, although, I found my real heaven on earth in the next building we explored - the Victoria & Albert Museum, especially their Fashion Institute. I think a kid in a toy shop wouldn't get as excited as I did when admiring all those gowns but there will be an entire post about it very soon. 
Our next destination was the Hyde Park which is, surprisingly, a symbol of London for my sister. I had been impressed by the London's architecture even sooner but when strolling toward the park every street was a real treat for my eyes. 
Our last stop that day was Tower Bridge (or London Bridge; when in London I had heard different voices. First, I was instructed to always say Tower Bridge, then another person told me 'everyone says London Bridge'). Once again, I was confronted with all the values of exploring the city in the evening or late afternoon. And what I mean are all those lights! ;) 

PS. More of the pics of outfit I wore that days soon! 


Dzień dobry! Mam nadzieję, że Wasze popołudnie mija równie dobrze jak moje - nie ma nic lepszego, niż wrócić do domu ze świadomością, że ma się czas tylko dla siebie i niczego nie trzeba przygotowywać na kolejny dzień :) Z wyjazdu przywiozłyśmy dosłownie setki zdjęć, które już udało mi się posegregować i przygotować do wrzucenia na bloga. Postanowiłam, że wpisy będą pojawiać się mniej więcej co dwa dni, więc oto kolejny z nich.
Kolejny dzień w Londynie zacząłyśmy od Muzeum Historii Naturalnej. Nasze założenie, że codziennie wychodzimy z domu i zaczynamy zwiedzanie około 9 okazało się nie mieć wiele wspólnego z tym, jak rzeczywiście to wyglądało - najwcześniej udało nam się wyjść chyba po 11. Kiedy już dotarłyśmy na South Kensington i odnalazłyśmy Cromwell Road - "ulicę muzeów" - przed Natural History Museum czekała na nas niemalże dosłownie kilometrowa kolejka - była sobota, a w dodatku Walentynki. Na szczęście pół godzinki szybko zleciało. Gmach muzeum robi naprawdę ogromne wrażenie - zdobiony sufit, witraże wokół i ogromny szkielet w holu to dopiero początek. Każda sala to kolejna niespodzianka i choć wizytę tam uważam za niezwykle udaną, to dla mnie prawdziwa gratka zaczęła się w sąsiednim budynku - Victoria & Albert Museum, a konkretnie w części poświęconej historii mody. Nawet porównanie do wizyty dziecka w sklepie z zabawkami nie oddaje mojego szczęścia wtedy, ale o tym będzie oddzielny wpis. W tym, możecie zobaczyć zdjęcia niesamowitej sali rzeźb w V&A. 
Naszym kolejnym celem był Hyde Park. Może to mało popularny pogląd, jednak moja siostra właśnie to miejsce uważa za dymbol miasta Choć architektura Londynu urzekła mnie już wcześniej, to muszę przyznać, że podczas spaceru w stronę parku każda ulica była większą przyjemnością dla oczu niż poprzednia.
Ostatnim punktem tego dnia był Tower Bridge, czy też London Bridge (co osoba, to inna opinia - początkowo słyszałam, że powinno mówić się wyłącznie Tower Bridge, a następnie dowiadywałam się, że "wszyscy mówią London"). Po raz kolejny przekonałam się, że zwiedzanie wieczorem, czy też późnym popołudniem ma swoje zalety - wszystkie te światełka! ;)

PS. Więcej zdjęć stroju z tego dnia w kolejnym poście.

























Tuesday, February 24, 2015

London by Night - Day 1




During the winter break, my sister and I managed to spend a few days in London (if you follow my Facebook or Instagram you've probably known that ;)). The trip had been planned for a while, although, the busy schedule before our departure made us not realize how fantastic days awaited us. 
It was my first visit in England and I knew it only from indirect sources, so I hadn't created any special expectations about it in my head. However, the less time to go, the more enthusiasm I had. I secretly hoped the city was about to make me love it and think about it long, long time after coming back home. And how did it all turn out? England welcomed us with heavy rain and extremely unpleasant temperature, after landing we spent four hours on the airport and then three more on making our way to our final destination in northern London. It all happened between midnight and 7 am. I have to admit that when getting closer to the city center and perceiving more and more symbols of the city and that gorgeous architecture, the smiles on our faces appeared, although, our heavy eyelids were stronger than that. Finally, at noon, after a few hours of sleep we started to run our day as London started to extend its charm on us. 
After a day spent with our friend at the university where she studies, we decided to use the evening for sightseeing all the 'postcard attractions'. We didn't want to waste any of precious hours of our trip as we had only 4 and a half day in the city. 
We got off the tube on the Westminster Station, right in front of Big Ben, then headed to the London Eye, then turned back toward Downing Street and catch a bus toward Oxford Circus to finally reach Regent Street. It was quiet a perfect plan for the first evening in London ever. Marching the streets of a city in the evening performs some disadvantages (like fighting with a camera to shoot some decent picture at last), although, the most colourful lights on the buildings, bridges and other constructions totally made it worth some effort. London wasn't my unconditional love and it certainly wasn't love at a first sight but it definitely turned out love. There's no way to resist a city with such doze of an irresistible charm. 
Soon, I'm gonna post more pics from our trip ;)
Have a great day!


W czasie ferii mojej siostrze i mi udało się na kilka dni wyjechać do Londynu (jeśli obserwujecie mój Facebook albo Instagram prawdopodobnie już zauważyliście :)). Wyjazd był zaplanowany już od jakiegoś czasu, jednak natłok zajęć przed samym wylotem sprawił, że nie do końca zdawałyśmy sobie sprawę z tego, że przed nami parę naprawdę fantastycznych dni. Będąc w Anglii po raz pierwszy i znając ją jedynie z pośrednich źródeł nie miałam sprecyzowanych oczekiwań co do wyjazdu, jednak im bliżej wylotu, tym mój entuzjazm był większy. Po cichu miałam nadzieję, że miasto oczaruje mnie od pierwszej chwili i zostanie w mojej głowie na długi czas po powrocie. Co z tego wyszło? Anglia przywitała nas ulewą i wybitnie nieprzyjemną temperaturą, wyjazd zaczął się od czterech godzinach spędzonych na lotnisku i kolejnych trzech, aby dojechać do celu. Wszystko to między północą i 7 rano. Co prawda wjeżdżając do miasta, zauważając kolejno jego symbole, jak czerwone autobusy i obserwując jego typową architekturę uśmiech bezwiednie pojawiał się nam na twarzach, jednak powieki były co raz cięższe. Dopiero w południe, kiedy po kilku godzinach snu byłyśmy już w stanie w miarę normalnie funkcjonować, Londyn naprawdę zaczął przekonywać nas do siebie. Po dniu spędzonym z naszą przyjaciółką na uniwersytecie, gdzie studiuje, wieczór postanowiłyśmy poświęcić na zobaczenie tych 'pocztówkowych' atrakcji Londynu. Mając jedynie 4 i pół dnia nie chciałyśmy marnować cennych godzin.
Wysiadłyśmy z metra na Westminster Station, dokładnie na przeciwko Big Bena, a następnie powędrowałyśmy pod London Eye, żeby chwilę później zawrócić i ruszyć w stronę Downing Street, wsiąść do autobusu w kierunku Oxford Circus i wysiąść na Regent Street. Trasa idealna na pierwszy dzień w mieście. Mimo że zwiedzanie wieczorem ma pewne minusy (na przykład ciągłą walkę z aparatem, żeby ustawić odpowiedni tryb), to jednak widok budynków, konstrukcji i mostów podświetlanych z każdej strony zdecydowanie wynagradza wszelkie niedogodności. 
Może Londyn nie był miłością od pierwszego wejrzenia, ani miłością bezwarunkową, ale miłością na pewno. W końcu jak tu oprzeć się miastu z takim urokiem? 
A już niedługo kolejne porcje zdjęć ;)
Miłego dnia!
















































TAILORED Coat
SOLAR Trousers
GINO ROSSI Bag