To
był piękny przypadek. Stojąc na stacji w Redhill, czekaliśmy na pociąg do
Victoria Station, ale wcześniej przyjechał taki do London Bridge. To
wsiedliśmy. Na miejscu mieliśmy iść na most, ale zupełnym przypadkiem
trafiliśmy na targ. To postanowiliśmy się rozejrzeć. Jak się później okazało,
byliśmy już na Borough Market.
Pisałam Wam już (tutaj), że ostatni wyjazd do Londynu był nawet rozplanowany. Pisałam też, że nasze elastyczne podejście raczej biło na głowę to moje nowe, uporządkowane wcielenie, dzięki czemu trafiliśmy w kilka miejsc, których pierwotna wersja planu nie uwzględniała. A Borough Market był najprzyjemniejszym przypadkowym punktem tego wyjazdu.
That was a beautiful coincidence. Standing on a railway
station in Redhill, we awaited the train heading to Victoria Station but the
one to London Bridge came earlier. So we got on. After we arrived, the plan was
to walk toward the bridge. Somehow, we found ourselves in the middle of the
market. So we looked around. As it turned out later, we already was at the
Borough Market.
I already told you (here) the latest trip to London was pretty planned. I also told you that my new organized attitude got beaten up by the elastic mode I introduced. And that was how we visited some places the first version of the plan did not include. I have to say Borough Market was definitely the most pleasant coincidental part of those days.