So, we have that Christmas tradition. On December
25th, the whole family comes to visit and stays for dinner. Each year, my
sister and try to prepare something special to make the table setting look
extraordinary. I remember two years ago, we baked plenty of gingerbreads,
decorated it lavishly and wrote names on them. We used frosting and fluid
chocolate. And belive me when I say that writing a ten letters name on a
hedgehog-shaped gingerbread wasn’t as easy as we originally assumed.
Eventually, last year we decided to find something less absorbing but still
good-looking. And we found this. A Christmas tree folded napkins. Much easier
to do than a napkin swan, pleasent for the eyes. Try it yoursefl!
Mamy taką
tradycję, że 25 grudnia zjeżdża się do nas część rodziny. Jakieś 25 osób. Każdego
roku moja siostra i ja próbujemy zrobić coś, co sprawi, że na stole nie będzie
nudno. I wymyśliłyśmy. Dwa lata temu, zamiast karteczek z imionami, zabrałyśmy
się za pisanie imion na pierniczkach. Wyobraźcie sobie pisanie lukrem,
ewentualnie roztopioną czekoladą, dziesięcioliterowego imienia na pierniku w
kształcie jeża. Chociaż na jeżach jeszcze nie było tak źle. Ślimaki to już było
wyzwanie. Potem jeszcze ładnie je ozdobić, zawinąć w celofan i wiązać kokardki…
Bo po co sobie ułatwiać ;) W każdym razie, nauczone wcześniejszą Gwiazdką,
ponownie za pierniki się nie brałyśmy. W zeszłym roku stanęło na serwetkach. Tutaj
jedynym problemem było zawiązaniem nitek na gałązkach świerku. Trochę zegarmistrzowskie
zajęcie, ale wierzcie mi, że samo składanie to dosłownie parę minut. Choinki są
znacznie łatwiejsze, niż łabędzie, zamki czy kangury, a efekt jest całkiem
przyjemny dla oka. Sami spróbujcie!