Strony

Monday, October 31, 2016

Bakalie - relacja z gdanskich targów i kilka polskich marek


Bakalie – targi mody, designu i młodej sztuki odbywają się w Gdańsku cyklicznie, co kilka miesięcy. Wczoraj, w Starym Maneżu we Wrzeszczu miała miejsce 18. edycja imprezy, a mi w końcu udało się nie przegapić terminu i spędzić tam sobotnie popołudnie.
Każda z edycji targów gromadzi kilkudziesięciu wystawców. To między innymi projektanci mody, biżuterii, akcesoriów do domu i zabawek dla dzieci, ale też właściciele sklepów vintage, księgarni czy twórcy perfum. Bakalie są nie tylko szansą, aby ubrać się od stóp do głów lub uzupełnić mieszkanie o dodatki. Dają też możliwość przyjrzenia się niecodziennym rozwiązaniom z zakresu designu, odkrycia niespożytych pokładów kreatywności wystawców i zainspirowania się. Stoiska zajmują głównie młode marki, z których większość ma swoje sklepy internetowe, jednak tylko część posiada sklepy stacjonarne czy pracownie. To kolejna zaleta targów – możliwość przymierzenia ubrań, dotknięcia materiałów albo przyjrzenia się z bliska dodatkom, wystawionym przez marki niedostępne w Gdańsku na co dzień. Jest jeszcze jeden element, którego żaden sklep internetowy, nawet z najlepszą obsługą klienta, nie może nam zapewnić – osobisty kontakt z producentami. Miałam wczoraj okazję porozmawiać z dziewczynami szyjącymi ręcznie galanterię skórzaną, o tym jak ważna jest dla nich jakość materiału i dbałość o każdy detal. Przy kilku ekspozycjach usłyszałam skąd wzięły się pomysły na taki rodzaj twórczości, a przy innych skąd czerpią pomysły, no i jeszcze to, że niektórzy z twórców na swoich stronach internetowych wystawiają tylko część tego, co wychodzi spod ich ręki (czasami jedynie 40%). To, co najciekawsze, zabierają właśnie na targi.

Thursday, October 27, 2016

Uroda - Trzy sprawdzone kosmetyki na jesień


Wraz ze zmianami temperatury, zmieniają się potrzeby skóry. I choć należę do kosmetycznych ignorantów, to wiem, że od takich prawd nie ucieknę. Wierzcie mi, jeśli chodzi o teorię dbania o skórę, jestem naprawdę do niczego. Nauczyłam się za to obserwacji – zwracania uwagę na to, co aktualnie dzieje się z moją skórą, czy mnie to cieszy czy nie i jak to ewentualnie naprawić. Stworzyłam sobie własny system – przykładowo, zamiast pamiętać o różnych kremach do twarzy kilka razy dziennie, sięgam po jeden sprawdzony, kiedy tylko czuję, że skóra jest trochę ściągnięta. Mam wtedy poczucie, że ciało dostaje to, czego rzeczywiście potrzebuje, a nie jest smarowane dla samego smarowania. Idąc dalej tym torem, przebrałam też dość kategorycznie kosmetyki, których używałam.  Mało to chwalebne, ale potrzebowałam trochę czasu, żeby zrozumieć, że skoro kosmetyk jest i ma nawet konkretne przeznaczenie, a ja go posiadam, wcale nie oznacza, że powinnam go używać. Tak udało mi się znaleźć kilka produktów naprawdę dobroczynnych dla mojej skóry, a dzisiaj chcę Wam przedstawić trzy z tych, którymi ją ratuję, kiedy jesienne przesilenie bardzo stara się jej dokopać.

The needs of our skins change, as the temperatures outside decrease. As much as I would like to remain such a cosmetics ignorant as I am now, I cannot get away from this kind of truths. Trust me, I really suck when it comes to the theory of beauty routines. However, I learnt to observe. I mean paying attention to what goes on with my skin, whether I like it or not and, eventually, how to fix it. I worked out my own system; instead of using a few kinds of face creams three times a day, I found one that really works for me and I use it when I feel my skin gets dry or pinched. Then I feel the skincare I provide my body with is what my skin really needs instead of putting creams and balms just for putting itself. Eventually, I categorically dealt with the tons of cosmetics I used. I know I should feel ashamed typing this sentence, however, it took some time to make me understand that the fact I posses some skincare product and it even has a concrete dedication doesn’t mean I need to/should use it. Living with this thought in mind, I managed to select some products that I find really beneficial for my skin and today I’d love to introduce you three of those that I use to rescue my body when autumn solstice really tries to kick my ass; sugar crystal  peeling with cupuacu butter from Ziaja, Swederm Hud Salva intensive moisturizing cream for all the skin irritations and regenerating hand and nails serum from Tołpa. 

Wednesday, October 19, 2016

Autumn Vibes - Coolawoola



Kiedyś przechodziłam bardzo niepokojącą fazę – moim celem była szafa wypełniona sezonowymi hitami z H&M’u i masą ciuchów z sieciówek, jakie nosiła większość dziewczyn na ulicach. W końcu jak wszyscy, to wszyscy! Mało tego, wizualizowałam to sobie jako moją wymarzoną garderobę – kiepskiej jakości ubrania i sztuczne świecidełka, które wtedy wydawały mi się unikatowe (teraz trochę się wzdrygnęłam pisząc to zdanie). Stopniowo zaczęłam wychodzić z tego niepokojącego stanu i znajdować rzeczy oryginalne, piękne, z naturalnych materiałów, zrobione w Polsce. To nie znaczy, że zrezygnowałam z białych t-shirtów z H&M – to duży komfort wejść do sklepu i chwycić wieszak z koszulką, której nie trzeba ani mierzyć, ani zastanawiać się nad jej zakupem, bo to czwarta sztuka tego samego modelu kupiona w ciągu dwóch lat, która jest nam zwyczajnie potrzebna. Znaczy to mniej więcej tyle, że moje priorytety i ubraniowe wizje uległy poważnym zmianom, a pojęcia „oryginalny”, „wygodny”, „uniwersalny” i „wart swojej ceny” zostały zupełnie przedefiniowane.

Tuesday, October 04, 2016

Blush Places - W Starym Kadrze , Gdansk


Jakiś czas temu wpadłam na pomysł, żeby zacząć nowy cykl. Ma składać się z postów o wyjątkowych miejscach głównie w Trójmieście i okolicach - takich „moich” punktach, które poleciłabym każdemu, gdzie nieprzerwanie wracam lub właśnie je odkryłam i się zakochałam. Kiedy już zdecydowałam się na pierwszy wpis wiedziałam, że W Starym Kadrze powinno być jego tematem.
Do Starego Kadru zabrał mnie wiosną kolega. I chociaż mieszkam w Gdańsku od dawna, to w Kawiarni Filmowej nie byłam do tamtej pory. Słyszałam o niej jedynie w kategorii kin na Starym Mieście. Teraz zaczynam traktować to miejsce jak „moje”, bo będąc na starówce odruchowo się tam kieruję, a kiedy któryś ze znajomych jadących do Gdańska pyta gdzie zjeść coś dobrego, zawsze kończę wymienianie zdaniem: „idźcie na ciasto miodowe do Starego Kadru”.


It’s been a while since I’ve figured out that I’d love to start a new series of posts on the blog - “Blush Places”. These should be short articles about my favorite spots in Tricity mainly (but not only), the places I love and visit regularly or just discovered and fell in love hopelessly. When I finally decided to create the first post, I knew it should be about a coffee shop I adore – W Starym Kadrze in Gdańsk.
I know this place thanks to the friend of mine who showed me Stary Kadr last spring. Although I’ve been living in Gdańsk since I was sixteen, I never visited this particular coffee shop before. I only heard about it in a category of cinemas of the old town. Now, I start to find this place my place. Every time I wander to the area of the city center I head there automatically and recommend it to all the friends who travel to Gdańsk and ask for help with finding a right place to dine or relax.