Strony

Sunday, August 28, 2016

Places to see in London - Borough Market


To był piękny przypadek. Stojąc na stacji w Redhill, czekaliśmy na pociąg do Victoria Station, ale wcześniej przyjechał taki do London Bridge. To wsiedliśmy. Na miejscu mieliśmy iść na most, ale zupełnym przypadkiem trafiliśmy na targ. To postanowiliśmy się rozejrzeć. Jak się później okazało, byliśmy już na Borough Market.
Pisałam Wam już (tutaj), że ostatni wyjazd do Londynu był nawet rozplanowany. Pisałam też, że nasze elastyczne podejście raczej biło na głowę to moje nowe, uporządkowane wcielenie, dzięki czemu trafiliśmy w kilka miejsc, których pierwotna wersja planu nie uwzględniała. A Borough Market był najprzyjemniejszym przypadkowym punktem tego wyjazdu.


That was a beautiful coincidence. Standing on a railway station in Redhill, we awaited the train heading to Victoria Station but the one to London Bridge came earlier. So we got on. After we arrived, the plan was to walk toward the bridge. Somehow, we found ourselves in the middle of the market. So we looked around. As it turned out later, we already was at the Borough Market. 
I already told you (here) the latest trip to London was pretty planned. I also told you that my new organized attitude got beaten up by the elastic mode I introduced. And that was how we visited some places the first version of the plan did not include. I have to say Borough Market was definitely the most pleasant coincidental part of those days.


Sunday, August 07, 2016

"Slow business" - wywiad z Magoku, cz. II


Biżuteria, która łączy w sobie kontrasty, pasja przeniesiona w przedmioty i konsekwencja w dążeniu do celu – pierwsza część wywiadu z Magdą (tutaj) pobiła na blogu wszelkie rekordy.
Na czym polega wyjątkowość magokowych projektów i jak wygląda proces ich tworzenia? Czym tak naprawdę jest i co oznacza slow business? Twórczyni Magoku opowiada o kreatywności, oryginalności, świadomości konsumentów i tym,co sprawia, że ceramika to materiał niezwykły. Zapraszam na drugą część wywiadu!

Wednesday, August 03, 2016

For the foodies - Mascarpone & Blueberries Brownie


Ciasto to taka prosta przyjemność. I nie mówię o jedzeniu. Pieczenie ciasta to taka zwykła przyjemność. Przez lata wydawało mi się, że to czynność zarezerwowana dla mamy i babci (może dlatego, że obie są w tym genialne), w dodatku trudna i skomplikowana. Aż w trzeciej klasie podstawówki, w podręczniku, gdzie nadal było więcej obrazków, niż tekstu, znalazłam piosenkę z przepisem przerobionym na zwrotki. Moja siostra i ja wzięłyśmy ją zupełnie na poważnie, po czym zdemolowałyśmy kuchnię i zdążyłyśmy pobiec po pomoc do każdego w domu, ale ciasto wyszło i nawet dało się je zjeść. I nie powiem, że od tamtej pory regularnie stoję w kuchni, ale raz na jakiś czas mam autentyczną przyjemność z pieczenia. Nie robię tego, bo muszę, mało się przejmuję czy wyjdzie (choć to zależy też od tego, kto ma je zjeść), generalnie mocno to wszystko wyciszające. I wkurza mnie, że takie zwykłe czynności umykają. Albo raczej, że umyka czas na nie. Bo przecież to tak prosto przyjemne.
Zostawiam Was z przepisem, który latem sprawdzał się u mnie najczęściej -  dla tych, dla których samo brownie to za mało.