Strony

Friday, September 11, 2015

Złowroga Ostryga poleca - Book for the weekend


Dziś będzie coś nowego. Cykl. Właśnie drogi Czytelniku zabrałeś się za pierwszy post z serii „Złowroga Ostryga poleca”. Brzmi może mało przyjaźnie, ale genezę ma zupełnie adekwatną. Jakiś czas temu odkryłam, a raczej odkryto przede mną, skarbnicę naklejek w wiadomościach na Facebook’u – kaczki, foczki, misie, co chcesz. Jednak oprócz Minionków moje serce skradły tylko ostrygi – uśmiechnięte, groźne, wesołe i złowrogie. Miłość od pierwszego wejrzenia. Nic tylko nazwać tak cykl na blogu, bo kiedy już pokochało się coś tak mocno, jak Złowrogą Ostrygę, to trzeba jakoś to wyrazić. Patrząc na plan serii nie mogę powiedzieć, że złożą się na nią jedynie rekomendacje, częściej może po prostu opinie. Zgodnie z moją myślą przewodnią, cudze opinie są po to, żeby konfrontować je z własnymi, a nie ślepo za nimi podążać, wierzę więc, że każdy sam oceni czy wpis będzie dla niego rekomendacją czy nie.
Jako pierwsza na tapetę trafia dopiero co przeczytana przeze mnie, jedyna powieść pióra Alice Munro – „Dziewczęta i kobiety”. Moja motywacja do sięgnięcia po nią była zwyczajnie haniebna. Opis książki na tyle okładki wywołał jedynie: "och, esencja nie moich klimatów". Co zaintrygowało, to przyznana nagroda Nobla i masa recenzji tak nieodmiennie pozytywnych, że ciekawość zwyciężyła. Rozterki młodej dziewczyny i problematyka kobiecych zachowań jako tematyka oklepana i uznanie najwyśmienitszego grona literatów było dla mnie mieszkanką tak niezrozumiałą, że nie było innego wyjścia niż sięgnąć po "Dziewczęta i kobiety" i dowiedzieć się o co tyle szumu. 




Powieść przedstawia perspektywę dziewczynki, a z czasem dziewczyny i kobiety, zamieszkującej małe kanadyjskie miasteczko – Del Jordan. I tu moim zdaniem powinien zostać zakończony opis treści. Stopniowe odkrywanie fabuły to największa przyjemność czytelnika i nie czuję się upoważniona do odbierania jej nikomu.
Jeśli chodzi o samą bohaterkę, to nie mogłam odeprzeć natrętnej myśli, że jest ona po prostu irytująca. Starając się polubić ją z całych sił, do pewnego momentu musiałam zadowolić się niechętną akceptacją (szczęśliwie moje prośby zostały wysłuchane i zdarzały się wątki, kiedy Del budziła czystą sympatię). Jej postać została skonstruowana w sposób, który każdej czytelniczce pozwala odnaleźć w niej choć jedną ze swoich cech. Jak sama autorka określi swoją pracę, jest ona autobiograficzna w formie, ale nie w treści. I chyba właśnie ta fraza określa fenomen damskiego utożsamiania się z Del.
Dochodząc do wątków, kiedy postać buntuje się przeciwko utartym schematom, negując ich wszelkie podstawy, a następnie plącze się w nie, ciężko pozostać obojętnym, nie ulec  ironii i nie uśmiechnąć się chociaż przelotnie. Obserwując pewną bezwzględność zarówno w sposobie bycia, jak i osądach dziewczyny zaintrygowanie rośnie i chcąc, nie chcąc zaczynamy analizowanie postaci.
Co najważniejsze, mimo że zachowania postaci irytują częściej niż sporadycznie, to doskonałość opisów i porównań zachwyca na każdej stronie. Umiejętność przedstawienia małych, codziennych rytuałów w sposób niezwykły jest tym, co wyróżnia pisarkę na tle innych. Książka pozwala dostrzec wyjątkowość w każdej najmniejszej czynności – spacerze czy myciu włosów. Jak trafnie określił to redaktor New York Times, AliceMunro zamienia zwykłe w niezwykłe. I robi to genialnie. A jeśli chodzi nie o sposób, ale o treść… Sięgnij po książkę i przekonaj się jak Ty odbierasz Del. 



2 comments:

  1. Brzmi też jak zupełnie nie moje klimaty, ale jeśli wpadnie mi w ręce postaram się przeczytać :)
    A z facebookowych naklejek koniecznie sprawdź szynkokota <3

    ReplyDelete
    Replies
    1. Szynkokot brzmi jak coś dla mnie, dzięki za info ;)

      Delete