Strony

Friday, September 16, 2016

A place to rest - Jastarnia


Zdjęcia z Jastarni czekały na publikację od lipca. Kiedy w końcu zabrałam się za ich obróbkę, postanowiłam, że półwysep zasługuje jednak na kilka słów więcej, niż planowałam początkowo.
Nie wiem z czego to wynika, ale nigdy nie byłam największą fanką morza. Wolałam zmęczyć się w górach, niż leżeć plackiem na cudem wywalczonym metrze kwadratowym piasku, okupionym dzikim sprintem po plaży i szczelnie obstawionym parawanem (żeby jednym!). Mniej więcej tak to widziałam.
Po drugim roku studiów przez miesiąc pracowałam w Jastarni, szczęśliwie we wrześniu, a nie w pełni sezonu. Okolica już się wyludniała, pogoda była jeszcze mocno sprzyjająca, a ja zaczęłam zauważać, że spacer pustą plażą albo oglądanie puszczania lampionów może być całkiem przyjemne. Tak odkryłam, że jednak mam jedno miejsce nad morzem, gdzie zamiast irytować się tłumami i zastanawiać dlaczego ludzie w ogóle tam jeżdżą, ładuję akumulatory i tak totalnie po babciowemu odpoczywam. Ostatnio byłam tam w lipcu, jednak ciągle uważam, że wrzesień to najlepszy czas na takie podładowanie, dlatego czuję się usprawiedliwiona, że publikuję zdjęcia z dwumiesięcznym opóźnieniem. Powiedzmy, że taki był plan.

Photos from my one-day road trip to Jastarnia had been waiting to be posted since July. When I finally initiated editing, it hit me that this topic deserves a few more words than I originally planned.
I kind of have no idea how it’s started but I’ve never been a sea person. I really enjoyed sweating up when hiking in the mountains a lot more than lying idle on the piece of sand I had to fight for. After my second year of university, I got a summer job in Jastarnia. Luckily for me, it was in September and just for one month. The beaches were getting emptier and emptier with every weekend and the weather kept being really favorable to me. Eventually, I stated the walk through the beach or watching the paper lanterns during sunset could be quite pleasant. This is the story that tells how I discovered there is a place by the sea that doesn’t make me wonder what is the reason why people consciously travel there but actually makes me rest a lot (in typical grandma style). The last time I visited Jastarnia was in July, however, I still strongly believe September is a perfect time for this kind of trip, so, I find myself excused for posting these pictures with a two months delay. Let’s say it was the plan from the beginning. 





Plaże

Półwysep Helski powstał dzięki prądowi południowo bałtyckiemu. To on spowodował powstanie małych wysp, które z czasem połączyły się i ukształtowały teren do takiej postaci jak dzisiaj. Wtedy pokrywały go wyłącznie wydmy, ale w pierwszej połowie XX w. pruski rząd  rozpoczął zalesianie i utrwalanie gruntu (stąd dzisiejszy las sosnowy ciągnący się między zatoką, a otwartym morzem). Pół wieku później pierwsi letnicy zaczęli dostrzegać zalety Jastarni i chyba nie sposób się im dziwić. Szerokie plaże, niesamowicie różowe niebo i biały piasek, podobno identyczny jak ten na plażach Acapulco, ciągle przyciągają.

The beaches


The Hel Peninsula is the effect of an impact of south Baltic current. It was the reason for the erections of a few little islands that were eventually transformed into a peninsula, and also is responsible for the way it presents itself nowadays. Back in the past, it was completely covered with dunes, however, at the beginning of 20th century, the Prussian government started afforestation to make the ground more stable, so today, there is a thick line of pine forest between the bay and the open sea. 50 years later, first holidaymakers began exploring the peninsula and its obvious values. And there’s no way to wonder why thousands of tourists still decide to go there every summer. Wide beaches, incredibly pink sky and white sand that is claimed to be identical as the sand of Acapulco beaches. 


Bluzka

Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie napisać tu o niej kilku słów. Odkryte ramiona zalały latem ulice. Swoją drogą to fantastycznie – dekolty carmen są mega kobiece, delikatne, subtelne, do tego idealne na upał. Ja od początku lata szukałam białej bluzki tego typu, jednak zależało mi, żeby była koszulowa. Zgodnie z prastarą zasadą zakupów, idąc z założeniem kupienia konkretnej rzeczy nie ma cienia szansy, żeby takową znaleźć. Oczywiście, że mi też się nie udało. Znalazłam za to lumpeks z cenami rzędu 3 zł za sztukę (w środy), a w nim białą, w stu procentach bawełnianą męską koszulę. Przed lustrem zaznaczyłam, gdzie chciałabym, żeby materiał się kończył. Obcięłam ją z góry i z dołu, ale umówmy się, męskie koszule nie są najlepiej dopasowanym elementem garderoby. Po ścięciu praktycznie całej góry, nie zostało nic, na czym reszta mogłaby się trzymać. Został za to zwisający kawał materiału, odsłaniający znacznie więcej pleców, niż zakładałam. Oddałam taką pociętą koszulę do krawcowej, która (za całe 10zł!) obszyła pocięte krawędzie i pozbyła się nadmiaru materiału. Długo upierałam się, żeby nie wszywać na górze gumki – liczyłam, że dobrze dopasowana koszula mogłaby trzymać się sama – jednak po obcięciu tak sporej części materiału nie dało się tego inaczej rozwiązać. Oczywiście po odebraniu już przerobionej bluzki doszłam do wniosku, że dokładnie o to mi chodziło. Teraz jestem na etapie szukania błękitnej i różowej koszuli, żeby powtórzyć cały proces.

The blouse

I cannot resist myself from saying a few words about it in here. Carmen décolletage had spread on the streets with the beginning of the summer. And I think it’s truly fantastic; it’s more feminine than any other kind of top, delicate, subtle and perfect for the heat waves. Few months ago, I started to search for a white blouse of this kind and I really hoped to find a buttoned one. As the ancient rule says, if you go shopping to find a certain item, there’s no way to buy it. Of course it happened to me too. Although, I found a second hand store with tons of men shirts and managed to buy a 100% cotton one for 3 zlotys. I tried it on an marked where to cut both; top and bottom. Unfortunately, men shirts are not the best fitted garment for a girl, so, after the cut there was a huge piece of material falling freely and uncovering much more of my back than I planned. I asked a tailor for help, so she trimmed the edges and sewed in the unwanted cotton surplus. For 10 zlotys. I really didn’t want any elastic band sewed in the top but there really was no other way to make it stay on my torso and not slip down. Obviously, I totally fell in love with the finished blouse. Right now, I am in the middle of looking for the blue and pink shirts to make the whole process happen again.



Jedzenie

Są dwa miejsca w Jastarni, gdzie jedzenie jeszcze nigdy mnie nie zawiodło. Pierwsze to Weranda – restauracja przy głównej ulicy, z ogromnymi oknami i bardzo jasnym wnętrzem, z zewnątrz porośnięta dzikim winem, z wiklinowymi fotelami ustawionymi na tarasie. Jadłam tam najlepszego dorsza w życiu, smażonego na maśle, z naprawdę niewieloma przyprawami, cytrynową zupę rybną, a przy okazji ostatniego wypadu wypiłam naprawdę genialną lemoniadę. Oczekiwanie na stolik czasem mocno się dłuży, dlatego warto zarezerwować miejsca wcześniej.
Drugie miejsce znajduje się przy skrzyżowaniu ulic Sychty i Szkolnej. Problemem jest, że nie mam zielonego pojęcia jak się nazywa. To tawerna, którą poznaję zawsze po wielkich drewnianych ławach, stołach i białych parasolach. Byłam tam kilka razy, ale za każdym zamawiałam dokładnie to samo – tatar z łososia i placki ziemniaczane z łososiem i chrzanem. Plus kompot. Po raz pierwszy trafiłam tam przez zupełny przypadek, ale te dwa dania okazały się na tyle dobre, żeby od tamtej pory wracać specjalnie, żeby znowu ich spróbować.

The food

There are two places in Jastarnia I highly recommend to dine. One of them is a restaurant by the main street called Weranda (Veranda); a place with large windows, very bright interiors, ivy covering the walls outside and lines of wicker chairs on the terrace. It’s a place where I had an extreme pleasure to taste a perfect fried cod with butter and very few spices, lovely lemon flavored fish soup and recently, the best lemonade in my life. Due to the time of awaiting for a table, it’s always a good idea to call there for a reservation.
This is the moment I’m a little bit ashamed because I have no idea what the name of the other place is. It’s also situated by the main street and I always recognize it thanks to the huge wooden tables and benches and white umbrellas over them. It’s a tavern I visited a couple of times, though, always picked up the same; salmon tartare and potato pancakes with smoked salmon and horseradish. The first time I dined there was a complete coincidence, however, these two dishes were delicious enough to make me come back again and again just to taste them once more.




Z jednej strony półwysep to mekka windsurferów, porty jachtowe, kilometry plaż i ścieżek rowerowych wzdłuż zatoki, z drugiej, dziesiątki bunkrów i wszechobecna kaszubska tradycja. Miejscowości i ulice noszą podwójne nazwy, a kaszubskie wzory i hafty są wszechobecne.
To miejsce z serii „tak blisko, a tak daleko”. Z Gdańska to tylko nieco ponad godzina drogi, ale ja zawsze po dotarciu mam wrażenie, że trochę odcięłam się od reszty świata. Taka magia półwyspu. Jeśli ktoś z Was szuka miejsca na krótki wypoczynek, to Jastarnia jest do tego idealna. Szczególnie we wrześniu, kiedy wyludnione plaże można mieć tam praktycznie na wyłączność.                        

The Hel Peninsula is a mecca for windsurfers. It’s the kilometers of beaches and bike roads by the bay or in the woods. On the other hand, it’s the history and beautiful Kashubian tradition that appear on every corner; towns and streets have double names (Polish and Kashubian) and their colorful patterns and embroideries are quiet ubiquitous.
Every time I get to Jastarnia, I start to feel a little bit separated from the rest of the world. It’s the magic of peninsula. If anyone of you looks for a spot to spend a quiet and relaxing day, the peninsula is perfect for that. Especially in September, when you can have those desolate beaches just for yourself.                 




1 comment:

  1. i like your blog :) your posts are very interesting. Green is good !!

    ReplyDelete