Strony

Saturday, December 20, 2014

For the foodies: Festive spirit!



Good morning! How are you a few days before the most colorful holidays in a year? Do you feel the atmosphere of these upcoming days yet? I have to confess I already partly got along with this festive spirit. Even so, the winter hasn't showed up even for a short moment (I still hope for at least slightest layer of snow on the ground by the Christmas Eve), all the other signs let me realize that soon I will be able to enjoy these most pleasant, winter days. What are these? For example visit at the Christmas Fair in Gdańsk. Another one is tomorrow's "Swan Lake" performance I'm gonna see with my mun and sister which is our every year tradition before holidays. Probably, three visits in the shopping mall in short periods of time to find last gifts are also one of them. 

I'm really curious what you version of Christmas looks like. Do you spend it in a circle of friends or family? I think the best comparison for mine is running a marathon. Christmas Eve is like very last grooming for start - we get up rested, gather all the strengths together and stretch out. Around 3 pm the first Christmas stress shows up - the dumplings are not done yet and we should initiate the supper in 2 hours. Sitting down to the table around 6 pm (of course we didn't manage to make it on time) is that happy moment of start, when we finally run, the stress is gone and we can enjoy the space in front of us at last. The Christmas Day and Boxing Day are the continuation of the run. The whole family gathers in our house and besides talking a lot we eat even more. Personally, I eat and wait 15 minutes to eat again round and round. We reach the finish line on December 26th in the evening, when the whole bustle is no longer necessary and what we can do is sitting in front of TV calmly. There's that quit popular phrase that the real resting starts after Christmas. It describes my Christmas pretty correctly, though, I would never exchange these for anything else. 

In this post, I want to show you something that last year was created by my sister and I. Instead of name cards on the table settings we put the personalized gingerbread on every plate, wrapped up in cellophane and tied with red or green ribbon. I know the rule is we should prepare the gingerbread cookies even a few weeks before Christmas, although, we made ours a few days before - it turned out delicious. Maybe this isn't the simplest task and requires a certain amount of time but those surprised faces of guests are always worth it. If you would like to try I wrote the recipe below. Have fun and bon appetit! 

Dzień dobry! Jak się macie kilka dni przed najbarwniejszymi Świętami w roku? Czujecie już tę błogą atmosferę nadchodzących dni? Muszę przyznać, że ja częściowo zaadaptowałam się już w tym świątecznym klimacie. Mimo że zima nie nadeszła w stopniu chociażby zadawalającym (ciągle liczę na choćby warstewkę śniegu w najbliższym czasie, jednak zdaję sobie sprawę, że to raczej płonne nadzieje), to wszystkie inne znaki pozwalają mi zdać sobie sprawę, że już niedługo będę mogła rozkoszować się najprzyjemniejszymi, zimowymi dniami. Jakie to znaki? Na przykład wczorajsza (i jutrzejsza) wizyta na gdańskim Jarmarku Bożonarodzeniowym. Kolejny to jutrzejsze wyjście do teatru. To coroczna tradycja mojej mamy, siostry i moja - w tym roku wybór padł na "Jezioro Łabędzie". No i trzy odwiedziny galerii handlowej w krótkich odstępach czasowych, w poszukiwaniu ostatnich prezentów. Biorąc pod uwagę, że od czwartku nie myślę już o studenckich obowiązkach i oficjalnie zaczęłam przerwę od nauki na co najmniej 10, no dobrze bądźmy realistami - 14 dni, więc można już świętować!

Ciekawi mnie jak wyglądają Wasze Święta. Spędzacie je raczej kameralnie czy w większym gronie? W domu, u znajomych, rodziny? Moje mogłabym porównać do maratonu. Wigilia to ostatnie przygotowania do startu - wypoczęci wstajemy, zbieramy siły, rozciągamy się. Około 15 dopada nas pierwszy stres - pierogi nie są jeszcze ulepione, a kolacja ma się rozpocząć za dwie godziny. Zasiąście do stołu około 18 (nie, nigdy nie udało się zrobić tego planowo) to ten szczęśliwy moment, kiedy już biegniemy, stres minął, a my rozkoszujemy się przestrzenią przed nami. Pierwszy i drugi dzień Świąt to kontynuacja biegu. Cała rodzina spotyka się u nas w domu. Tak, oprócz rozmawiania głównie jemy. Ja osobiście jem, czekam 15 minut, po czym znowu jem i tak w kółko. Do mety dobiega się wieczorem 26 grudnia, kiedy krzątanina nie jest już potrzebna i można swobodnie rozsiąść się przed telewizorem. Dość popularna fraza mówiąca, że odpoczywa się dopiero po Świętach całkiem nieżle opisuje naszą wersję świętowania. Mimo to nie zamieniłabym jej na żadną inną. 

W dzisiejszym poście chciałam pokazać Wam coś, co w zeszłym roku wyszło spod ręki mojej i mojej siostry. Na nakryciach w pierwszy dzień Świąt zamiast wizytówek leżały pierniczki z imieniem, owinięte w celofan przewiązany zieloną bądź czerwoną wstążką. Mimo zasady, że powinno wypiekać się je nawet kilka tygodnie wcześniej, my zajęłyśmy się naszymi dopiero na kilka dni przed Świętami - wyszły pyszne. Praca nieco mozolna, ale zaskoczenie gości jest tego warte. Jeśli macie odrobinę czasu, spróbujcie. Przepis na zdjęciu poniżej. Smacznego!




Ingredients:
1 kg of cake flour
1 cube of butter or other fat (around 250g)
0.5 kg of honey
2 glasses of sugar
4 spoons of cocoa
3/4 of glass of sour cream
2 tea spoons of gingerbread spice
2 tea spoons of soda
5 eggs
3 yolks





No comments:

Post a Comment