Strony

Sunday, April 03, 2016

Four steps to make dressing up easy





Po pierwsze, lenistwo. Czasem jest najlepszym bodźcem do połączenia czegoś w zupełnie zadowalający zestaw. Lenie to często najlepsi pracownicy, bo, jak nikt, znajdują najprostsze rozwiązanie problemu. Dlaczego nie miałoby to działać na innych płaszczyznach? Zamiast poświęcać czas na dobór skomplikowanego zestawu, silenie się na ‘przemyślany eklektyzm’, spróbuj prościej.  System 1 + 1 + buty zwykle działa (na co dzień oczywiście). Dżinsy, coś na górę i buty, które lubisz.  Jakież to proste, prawda? 
Po drugie. Przejrzyj nieswoje szafy. Fantastycznie, jeśli masz możliwość pogrzebania w garderobie mamy czy babci i wierz mi, że w żadnym sklepie nie znajdziesz tego, co taka garderoba ma do zaoferowania. Szafy mają jedną zaletę, która daje im znaczną przewagę nam butikami, nawet tymi vintage. Ich zawartość należy do konkretnej osoby, o ukształtowanym już stylu, który był wyrabiany przez lata, a to znaczy, tyle, co znalezienie tam pasujących do siebie elementów. Taka szafa jest jak pudełko puzzli – układanka w kawałkach. Wystarczy je połączyć i masz przemyślaną całość. O sklepach vintage, czy innych tego typu miejscach, mimo całej mojej miłości i uwielbienia, nie mogę tego powiedzieć. One są pudełkiem puzzli z różnych kompletów. Bluzkę ze zdjęć znalazłam w szafie mamy. Póki co, mogę ją najwyżej czasem pożyczyć, ale wierzcie mi, że większość rzeczy z czasem się nudzi, a wtedy nie wykorzystać takiej okazji to zwykłe marnotrawstwo. Toczek z woalką z poprzedniego stulecia? Bluzka ręcznie wyszywana perełkami? Skórzane torebki, eleganckie rękawiczki? Wierz mi, że takie źródło trzeba doceniać. Przechodzące z pokoleń części garderoby, czasem lekko przerobione, unowocześnione to coś rewelacyjnego. Korzystaj z tego!

Po trzecie, spójność. Tutaj przechodzimy do zagadnienia stylu; co to właściwie jest, na czym polega, kto go ma, kto nie, itp. To temat na inny, dużo dłuższy post, ale nie mogę nie wspomnieć o czynniku, który w moim odczuciu przesądza w tej kwestii – spójności. Styl to taki trochę obrazek – sama decydujesz, co na nim będzie, wszystko to jest zgodne z twoimi upodobaniami, preferencjami, gustami. Dodajesz co chcesz, trzymasz się tego. Stwierdziłaś, że kochasz koszule? Noś je non stop. Jesteś jednym z tych szczęśliwców, którzy ujarzmili wzory i rzeczywiście potrafią je nosić? Idź krok dalej. Łącz ze sobą różne. Nosisz tasiemkę we włosach albo męskie buty? Miej kilka. Dowiesz się, ile to przyjemności mieć świadomość, że znalazłaś coś tylko swojego, opanowałaś noszenie tego do perfekcji, masz swój styl. Mając spójność na uwadze, idź krok dalej, rozciągaj na inne płaszczyzny to, co wypracowałaś. Sposób poruszania się, zawartość torebki, książki, to, jak mieszkasz, czego słuchasz, modelowanie głosu. Ubrania to bardzo istotny, ale ciągle mały wycinek własnego stylu. Ale o tym spróbuję napisać w oddzielnym poście.

Po czwarte, zakochaj się w ubraniu. To ekstremalnie proste. Mówię o poszczególnych elementach – bluzce, szalu, czymś, czego noszenie sprawi ci przyjemność. Mając na sobie element, który naprawdę ci się podoba, nabierasz przekonania, że świetnie wyglądasz, dodaje ci to pewności siebie. Zyskuje twoja postura, proste plecy i lekki uśmiech dopełniają całość. Ruszasz się zgrabniej, bo zwyczajnie cieszysz się, że masz na sobie coś pięknego. Mała rzecz, a cieszy. Serio. Tak miałam z tą bluzką (podobała mi się tak bardzo, że nie przyszło mi do głowy, żeby zrobić zdjęcia w czymkolwiek innym, nieważne co bym usłyszała). Nawet nie pomyślisz o tym, co  można by pomyśleć o tym, jak wyglądasz, bo zwyczajnie cię to nie interesuje. Grunt, że sama czujesz się świetnie w tych idealnych spodniach, czy żakiecie marzeń. A kiedy tak myślisz, otoczenia widzi głównie to, jak pewnie się zachowujesz. Same plusy.

Żeby nie być gołosłowną; to dokładnie cztery kroki, które od pewnego czasu staram się stosować. Pierwszy jest u mnie wrodzony, więc nie mam z tym problemu. Drugi idzie mi najlepiej, bo to czysta przyjemność. Czwarty po prostu sam przychodzi od czasu do czasu. Spójność z trzeciego, to coś, co wymaga nie tyle pracy, co kilku świadomych decyzji i chwili zastanowienia się, a w moim przypadku, jeszcze metody prób i błędów. To raczej długotrwały proces, niż jednorazowa akcja, ale tak jak pozostałe, znacznie upraszcza całą kwestię ubierania się.

Spróbuj, zobaczysz jakie to proste.





VINTAGE Blouse / CROSS Jeans / ALDO Shoes

2 comments: