Strony

Tuesday, March 03, 2015

Moschino AW 2015


Milan Fashion Week has just ended and I have to admit the Dolce & Gabbana shows have definitely been my favourite for a few seasons (you can see their latest collection, saying Mamma, here), althought, for this post I chose Moschino AW 2015 collection designed by their creative director Jeremy Scott. Why? Because the fashion shows cause various emotions; from agreeable delight to refusal, or worse, indifference; but there's no better trigger for arousing extremely different emotions than Jeremy Scott's for Moschino designs. 
It all started with McDonald's. And Spongebob. And gowns printed like a chocolate bar; this was the Moschino AW 2014 in brief. The discussions were endless - was it fab or fug? Was it a fresh, innovative attitude or just ludicrous dressing up? Fantastic results in sales and enormous number of not original copies (mainly of the accessories) distributed all around the world did answer to that. 
The spring summer collection was combination of pink from head to toe, rollerblading on the runway and big blonde coiffures - the Barbie world inspiration and another big success. 
And finally, the AW 2015 collection - on the runway we had Bugs Bunny and the company, gowns with some graffiti on them and lot of teddy bears. 
The unflattering opinions usually are based on the word kitsch and the designes are described as infantile and larger then life. Even if so, isn't that one of the reasons why they turn out so popular and even beloved for some of us? Fashion may have tens of faces; it's applied art that often is equated with masterpieces and sometimes should be treated not 100% serious. And Jeremy Scott gave women that second one; he applied a reasonable doze of kitsch that makes outfits so much more interesting and at the same time filled the loophole in the world of fashion. He filled it with playing with prints (crackers printed dresses? No problem!), playing with forms (bag shaped like jacket or top shaped like bag? There you go!) and new combinations. By accepting the job offer from Moschino, and starting working in the place where he improved his skills years earlier, Scott finished the equation; the only brand with such a distance and sense of humor plus designer with definitely extraordinary attitude sounds like a dream collaboration. I hope it's gonna going this way!
On these pictures you can see my favourite looks from the latest show (the first one is my favourite of favourites). If you'd like to see the entire collection, it's here. And what do you think about Jeremy Scott's works? 

Mediolański Tydzień Mody właśnie dobiegł końca i choć niezmiennie od kilku sezonów to kolekcje włoskiego duetu Dolce&Gabbana stają się moimi ulubionymi (ostatnią kolekcję, pod hasłem Mamma możecie zobaczyć tutaj), to jednak do posta wybrałam kolejną kolekcję Jerremy'ego Scotta dla Moschino. Dlaczego? Bo owszem, różne pokazy wzbudzają różne emocje - niektóre powodują zgodny zachwyt, inne odrzucenie lub, co najgorsze, obojętność - jednak nic nie budzi emocji tak różnych, czasem wręcz skarajnie innych, jak kolekcje Moschino od kilku sezonów. 
Zaczęło się od McDonald's. I Spongebob'a. I sukienek z materiału we wzór tabliczki czekolady. Tak w gigantycznych skrócie wyglądała kolekcja Moschino na jesień i zimę 2014. Dyskusjom nie było końca - hit czy kit? Nowatorskie, świeże podejście czy raczej niedorzeczna przebieranka? Gigantyczna sprzedaż i tysiące nieoryginalnych kopii (głównie akcesoriów) dystrybuowanych na całym świecie dały odpowiedź. 
Kolekcja wiosna lato przyniosła róż od stóp do głów, rolki na wybiegu i natapirowane blond fryzury - Scott tym razem zainspirował się światem Barbie, a kolekcja po raz kolejny okazała się być niemałym sukcesem. 
No i w końcu jesień zima 2015. Królik Bugs i spółka, wieczorowe suknie, a na nich graffiti rodem z miejskich murów i pluszowe misie. 
Niepochlebne opinie zazwyczaj opierają się na słowie kicz, a projekty Scotta określane są jako przerysowane, infantylne. Nawet jeśli, to czy nie na tym właśnie opiera się ich popularność? Moda może mieć dziesiątki zupełnie od siebie różnych obliczy - to sztuka użytkowa często sprowadzana do wymiaru arcydzieł, a czasem traktowana z przymruzeniem oka. I właśnie to drugie zagwarantował kobietom Scott - rozsądną dawkę kiczu, którą można ożywić codzienny outfit i tym samym wypełnił lukę w świecie mody. Czym? Zabawą wzorami (suknia drukowana w krakersy? Proszę bardzo!), zabawą formą (torebka w kształcie kurtki czy top w kształcie torebki? Nie ma sprawy!), nowymi połączeniami. Przyjmując stanowisko dyrektora kreatywnego domu mody, w którym lata wcześniej szlifował swój talent dopełnił równania - jedyna marka o takim dystansie i poczuciu humoru i projektant ze zdecydowanie niebanalnym podejściem brzmi jak współpraca marzeń. I oby nadal taką była!
Na zdjęciach w tym wpisie widzicie moje ulubione zestawy z ostatneigo pokazu (pierwszy, z Diabłem Tasmańskim to mój faworyt). Całą kolekcję możecie zobaczyć tutaj. Co Wy myślicie o pracy Jeremy'ego Scotta?




No comments:

Post a Comment