Ulica
Elektryków była już określana jako kulturalne centrum Gdańska, udana
rewitalizacja terenów postoczniowych i północny odpowiednik łódzkiego OFFa. Przedstawiano
ją jako przykład przemyślanego i kreatywnego zagospodarowania dawnych
przestrzeni przemysłowych, a z drugiej strony, jako dowód na lekkomyślne
marnowanie potencjału miejsca, które przypuszczalnie mogłoby stanowić bazę dla
odnowienia działalności przemysłowej. Faktem jest, że stocznia ma swój niepowtarzalny,
wyjątkowy klimat, który pozostanie odczuwalny niezależnie od rodzaju wydarzeń,
dla których stanowi tło. Choćby dlatego warto śledzić co dzieje się na ulicy Elektryków, wybrać się na miejsce i sprawdzić, jak sami odbieramy jej obecny
charakter.
Poza
sezonem Elektryków głównie wyznacza szlak do B90 albo na koncert w którejś z
hal. Latem to już inna historia. Scena zmontowana z pomalowanych na czarno
kontenerów ożywa, rzędy leżaków ciągną się wzdłuż ceglanych ścian, a słońce
odbija się w dziesiątkach czerwonych siedzeń wymontowanych prosto ze starych
wagonów skmek. Nudy nie ma, tym bardziej, że z początkiem tegorocznych wakacji
organizatorzy zaplanowali wydarzenia na wszystkie letnie weekendy i napchali
kalendarz muzycznymi i kulinarnymi imprezami. Standardem stały się koncerty w
piątki i soboty, cotygodniowy Nocny Targ i niedzielne Śniadania na Stoczni.
Ja bardzo chciałam przekonać się jak działają te ostatnie.